Info
Trochę o mnie
Jestem inżynierem informatyki i managerem z ponad 10-letnim doświadczeniem w branży finansowej. Specjalizuję się w zarządzaniu złożonymi projektami o strategicznym znaczeniu — od wdrożeń rozproszonych regulacji prawnych, przez systemy informatyczne, aż po zagadnienia organizacyjne i administracyjne. Obecnie pełnię funkcję dyrektora operacyjnego w spółce celowej działającej w ramach systemu ochrony sektora finansowego.
Trochę o tym projekcie
Niniejszy blog powstał z mocy i niemocy, z rozżalenia i utęsknienia, z frustracji i nadziei. Wszystkie te emocje doskonale oddają kondycję dzisiejszego świata technologii — świata, który z impetem toczy się po równi pochyłej wprost na dno. A dno, jak to dno, jest siedliskiem zaprzepaszczonych szans i spełnionych rozczarowań.
Jak wygląda ten świat? Źle — żeby nie powiedzieć: tragicznie. Weźmy internet. Dziś to przestrzeń zmonopolizowana przez garstkę korporacji z USA: Google, Meta, Amazon. Ale to nie sam fakt monopolu jest najgroźniejszy. Problemem jest jego warstwa ukryta — ta, której użytkownik na co dzień nie widzi, a która decyduje o tym, jak działa cała sieć.
Monopol w obszarze usług to jedno. Ale znacznie groźniejsza jest monopolizacja technologii i środowisk deweloperskich. I tu jesteśmy w kropce — bo niemal cały dzisiejszy internet, poza garstką wyjątków, jest projektowany z myślą o jednym graczu: Google’u.
Google, Microsoft, Apple — współczesne imperia zła. Każde w inny sposób, ale wszystkie konsekwentnie pozbawiają użytkownika sprawczości.
Wyszukiwarki? Nawet jak powstają niezależne projekty to są zmuszone korzystać z silnika Google gdyż na stworzenie własnego potrzeba milionów euro. Więc po co?
Przeglądarki internetowe? No skoro już teraz internet jest projektowany pod google (strony internetowe, frameworki…) to po co tworzyć własny silnik przeglądarki? Skorzystajmy z Chromium – takie ładne, wolnościowe, amerykańskie…
Nie ma nic dziwnego w tym, że obecny internet wygląda jak złota klatka otoczona drutem kolczastym. Skoro najzamożniejsze kraje Europy nie chcą wyłożyć środków na wsparcie lokalnego dewelopmentu to ich miejsce zajmują bogaci kumple z USA.
A jak wygląda sytuacja z innymi strefami technologii konsumenckiej? Wcale nie jest dużo lepiej. Jeżeli chodzi o komputerowe systemy operacyjne to jedynym źródłem nadziei jest wciąż powiększająca się społeczność Linuxa, która przy odrobinie uwagi i środków jest w stanie zdziałać cuda. Gorzej wygląda sytuacja z systemami operacyjnymi na urządzenia przenośne. Tu mamy całkowitą hegemonię google’a i apple’a (android w wersji de-googled powoli nabiera na znaczeniu ale to wciąż projekty w wersji alfa).
Rynek urządzeń internetu rzeczy to już całkowita amerykanka, z tym że bez przymiotnika „wolna”. Całkowicie brakuje systemów FOSS, urządzeń wspierających synchronizację z chmurą prywatną czy synchronizację bezpośrednią. Wszelkiej maści sprzęty smarthome, fitness tracking czy nawet sterowników przemysłowych to urządzenia zamknięte, nastawione na handlowanie danymi użytkownika.
Jak wydostać się z tej szklanej pułapki? Dziś już nie wystarczy być zbuntowanym użytkownikiem, który korzysta z oprogramowania FOSS i omija zamknięte sterowniki. Trzeba zacząć naciskać na europejskich polityków i uświadamiać ich jak ważne jest budowanie niezależności od bogatego wujka z ameryki. Trzeba aktywnie wspierać i promować rozwiązania FOSS. Trzeba wspierać finansowo projekty FOSS, które mają szansę odnieść sukces. Trzeba nagłaśniać patologie braku prywatności serwowane przez gigantów technologicznych. Trzeba… Trzeba.