Internet Rzeczy i inne koszmary
Wyobraź sobie świat, w którym Twoja lodówka wie, że znowu zamówiłeś kebaba po północy. A potem zgłasza to twojej aplikacji fitness. Która przekazuje to dalej do twojego ubezpieczyciela. Który podnosi ci składkę, bo „algorytm wykrył negatywny trend dietetyczny”.
Nie, to nie jest dystopijna nowela z 1996. To jest marketingowy raj zwany Internetem Rzeczy, a raczej: Internetem Wszystkiego, co nie powinno Mieć Wi-Fi. „Smart” znaczy głupi – tylko bardziej podsłuchuje :)
Kiedyś lodówka była lodówką. Trzymała zimno, warczała w nocy, czasem przeciekała. Teraz? Ma ekran dotykowy, apkę na Androida, kamerkę i dostęp do twojego kalendarza. Czemu? Bo możesz zdalnie sprawdzić, czy masz mleko.
Ale jakim kosztem?
- Smart TV od Samsunga podsłuchiwały rozmowy w salonie (tak, przyznali się).
- Roboty odkurzające mapują twój dom i wrzucają dane na chmurę (najlepiej do USA).
- Termostaty znają twój plan dnia lepiej niż twoja partnerka.
- A inteligentne zamki... cóż, są dokładnie tak bezpieczne, jak ostatnia aktualizacja firmware'u (czyli nieszczególnie).
Wiele z tych urządzeń nie potrzebuje internetu do działania. Ale go mają. Bo dane to waluta. A ty jesteś górnikiem wydobywającym dane... z samego siebie.
To dlatego twoja waga łazienkowa wymaga rejestracji konta. To dlatego żarówka pyta o twoją lokalizację. To dlatego czajnik od Xiaomi pyta o dostęp do kontaktów (true story). „Ale to takie wygodne!”
Oczywiście. Tak jak fast food. Tylko że w dłuższej perspektywie dostajesz technologicznego refluksu.
Każde ułatwienie ma swoją cenę – i często jest nią prywatność, kontrola i niezależność. Z czasem, jak w każdej toksycznej relacji, coraz trudniej się wyplątać. Bo przecież wszystko masz już „zintegrowane”.
Zamykasz się w złotej klatce kompatybilności. I nawet nie wiesz, że klucz ma Amazon, Google albo Apple.
To co począć?
Na szczęście są ścieżki ucieczki:
- Kupuj głupie sprzęty. Głupia pralka pierze tak samo.
- Używaj sprzętów z lokalnym API (Home Assistant, Tasmota, ESPHome).
- Odłącz sprzęt od internetu, jeśli nie musi być podłączony.
- Weryfikuj producentów – czy publikują kod? Czy dają aktualizacje? Czy są z Chin i mają logo przypominające plagiat Apple?
- Przeczytaj, z czym się łączysz. Czasem wystarczy spojrzeć w router...
Największym zagrożeniem nie są urządzenia, które „podsłuchują”. Największym zagrożeniem jest nasza kapitulacja – akceptowanie, że tak ma być. Że musi być smart, bo inaczej się nie liczy.
A potem się dziwimy, że smart zegarek wie, kiedy śpimy. A nasz własny mózg już nie.