Jak Visa i Mastercard zmonopolizowały nasze portfele?
Wchodzisz do sklepu, kupujesz chleb, masło i butelkę dobrego wina (bo przecież zasłużyłeś). Przy kasie wyciągasz kartę — Visa albo Mastercard (albo płacisz telefonem, używając pośrednika - też made in USA). Nie zastanawiasz się, że właśnie kolejny raz europejski pieniądz przeszedł przez amerykańskie ręce.
Brzmi dramatycznie? Może. Ale prawda jest taka: Europa nie ma własnego, szeroko działającego systemu płatności kartowych. Cały kontynent, który chwali się swoją cyfrową ochroną danych, opiera się w tym zakresie na dwóch korporacjach zza oceanu. I to już od dekad.
Gdzie jest europejska alternatywa?
Przez lata różne kraje próbowały budować własne systemy. Niemcy miały Girocard, Francuzi Carte Bancaire. Ale te rozwiązania były lokalne, nie działały poza granicami danego kraju, a i na poziomie UX przypominały erę Windowsa XP z modemem 56k.
Tymczasem Visa i Mastercard rozwijały się globalnie, wchłaniały mniejsze systemy, oferowały wygodę, dostępność i… monopol. I kiedy mówimy o europejskiej niezależności cyfrowej, to temat kart płatniczych często znika z radaru — bo przecież "działa".
Ale to, że działa, nie znaczy, że jest dobrze.
Dlaczego to problem?
1. Suwerenność finansowa
Europa oddaje kontrolę nad istotną częścią infrastruktury płatniczej firmom z USA. W przypadku napięć geopolitycznych czy zmian regulacyjnych, możemy zostać — brzydko mówiąc — z ręką w terminalu.
2. Opłaty i prowizje
Visa i Mastercard dyktują warunki — opłaty interchange, prowizje dla sklepów, integracje z fintechami. Lokalne banki i sklepy płacą, bo nie mają wyboru. Klient niby nic nie widzi, ale ostatecznie wszystko przerzuca się na cenę towaru i usług bankowych.
3. Dane, dane, dane
Dane transakcyjne Europejczyków są przechowywane i analizowane przez amerykańskie podmioty. W świecie, gdzie dane to nowa ropa, jest to więcej niż niepokojące.
Iskra nadziei: EPI, czyli European Payments Initiative
W 2020 roku ruszył projekt EPI (European Payments Initiative) — wspólna inicjatywa największych europejskich banków, wspierana przez Europejski Bank Centralny. Celem? Stworzyć niezależny, paneuropejski system płatności. Z ramienia Polski uczestniczy w tym systemie Bank Pekao BP.
Po kilku trudnych początkach, projekt przyspieszył w 2023 roku, kiedy EPI przejęło technologię holenderskiego i niemieckiego systemu płatności mobilnych (iDEAL oraz Payconiq). Teraz planują uruchomić nowy system o nazwie wero — który ma zacząć działać w 2025 roku.
Co ma oferować wero?
- natychmiastowe płatności z konta na konto (bez potrzeby użycia kart),
- płatności w sklepach stacjonarnych i online,
- wsparcie dla aplikacji mobilnych,
- opcję dołączenia kart w przyszłości.
Brzmi nieźle. Ale diabeł tkwi w szczegółach — czy banki i sklepy będą gotowe to wspierać? Czy użytkownicy porzucą wygodne karty z logiem Visa na rzecz nowego systemu? I najważniejsze — czy regulatorzy będą wspierać ten projekt w sposób zdecydowany?
Dlaczego powinniśmy trzymać za to kciuki
Nie chodzi o to, by z dnia na dzień wymazać Visa i Mastercard. Ale Europa potrzebuje opcji. Potrzebuje systemu, który nie jest zależny od zagranicznych korporacji i działa zgodnie z naszymi wartościami: prywatnością, transparentnością, otwartością.
Może "wero" nie stanie się nowym standardem od razu. Ale jest to pierwszy od lat realny krok w stronę cyfrowej niezależności finansowej.
Jeśli chcemy, by nasze pieniądze zostawały w Europie — czas wyjąć kartę... europejską.