Proton - szyfrowana moda?
Jeśli przez ostatnie lata nie używasz Gmaila, to pewnie obiło Ci się o uszy słowo „Proton”. ProtonMail, ProtonVPN, Proton Drive… brzmi jak marketingowy bełkot startupu z Doliny Krzemowej, ale plot twist: to nie jest kolejna firma z Kalifornii, tylko ze Szwajcarii. I to ma znaczenie. Ale po kolei.
Co oferuje Proton?
Proton to właściwie cały ekosystem usług zbudowany wokół prywatności. W skład zestawu Proton wchodzą:
- Proton Mail – szyfrowana poczta e-mail. End-to-end.
- Proton VPN – sieć VPN z opcją kill switcha, żadnych logów, nawet darmowa wersja nie jest pułapką na dane.
- Proton Drive – alternatywa dla Google Drive’a, tylko bez analityki i skanowania Twoich zdjęć z wakacji w celach „optymalizacji reklam”.
- Proton Calendar – prosty ale działa.
- Proton Pass – menedżer haseł. Bo skoro i tak już ufamy Protonowi, to czemu nie.
I co ciekawe: wszystko to działa całkiem sprawnie, a interfejs nie przypomina Linuksa z 2003 roku.
Czy proton jest open source?
Tu robi się ciekawie. Proton deklaruje otwartość, ale nie tylko na poziomie PR-owym. Znacząca część ich kodu – zwłaszcza tego związanego z szyfrowaniem – jest publicznie dostępna na GitHubie, a aplikacje mobilne i desktopowe są open source i regularnie audytowane. Nie są więc zamkniętym królestwem.
Oczywiście, nie cały ekosystem jest w 100% otwarty – niektóre elementy backendowe są niedostępne – ale to kompromis, z którym da się żyć. Tym bardziej, że Proton udostępnia też Transparency Report oraz szczegółowe informacje o żądaniach danych od rządów (które zresztą zazwyczaj zbywa grzecznym „nope”).
Etyka? Przynajmniej próbują
Proton to nie tylko usługi, ale też manifest. Firma została założona przez naukowców z CERN-u (tak, tego od zderzacza hadronów) po aferze Snowdena, i od początku miała być odpowiedzią na totalną inwigilację cyfrową.
Działa jako Proton AG – firma non-profit z elementami komercyjnymi, a 100% udziałów jest własnością fundacji. Dzięki temu mogą – przynajmniej teoretycznie – robić rzeczy dla ludzi, a nie dla akcjonariuszy. Czy to idealne? Nie. Czy lepsze niż Google? No ba.
Wreszcie coś „naszego”
Nie oszukujmy się – 90% cyfrowego świata to dziś kolonia amerykańska lub chińska. W tym kontekście fakt, że Proton ma siedzibę w Szwajcarii ma znaczenie.
Dlaczego to ważne?
- RODO - wciąż jest znacznie bardziej restrykcyjne niż amerykański Wild West.
- Neutralność polityczna Szwajcarii - nie gwarantuje co prawda ochrony przed wszystkimi formami nacisku, ale… jest lepiej niż pod jurysdykcją NSA.
- W kontekście ostatnich napięć geopolitycznych – wojna w Ukrainie, agresywna polityka Chin/USA, Pegasusy i inne spyware – miejsce, w którym fizycznie są Twoje dane, znowu zaczyna mieć znaczenie.
Czy warto?
Proton to realna alternatywa. Nie jest idealny, ale:
- działa,
- nie handluje Twoimi danymi,
- nie pochodzi z USA ani Chin,
- jest w większości open source.
Czy to rewolucja? Może nie. Ale to na pewno świadomy wybór. I to już coś w dzisiejszym cyfrowym śmietniku.