Opublikowano .

Usunąć konto? A po co to komu, a na co to?

Przyszedł ten wspaniały dzień, kiedy chcesz zrobić porządki w swym cyfrowym życiu. Chcesz zamknąć konto w jakimś serwisie, którego używałeś tylko raz, bo kolega podesłał Ci śmiesznego mema, a rejestracja wymagała aktywacji przez SMS, hasła z wielką literą, cyfrą i krwią jednorożca?

No więc siadasz, wchodzisz na konto i... no właśnie. Gdzie do diabła jest ten przycisk „Usuń konto”?

Wielki przycisk „Zarejestruj się” vs. mikroskopijny link „Zamknij konto” (albo całkowity jego brak).

Strony internetowe projektowane są dziś w taki sposób, żeby łapać użytkownika jak rybę na haczyk, a nie pozwolić mu łatwo odpłynąć. Konto możesz założyć jednym kliknięciem – przez Google, Facebooka, Apple ID, konto bankowe, DNA albo skan siatkówki – ale spróbuj je potem usunąć. Nagle:

  • opcja jest ukryta 5 poziomów głęboko w ustawieniach konta,
  • potrzebujesz kontaktu z działem wsparcia (odpowiedź w ciągu 72 dni roboczych),
  • musisz wypełnić formularz „powodu odejścia” z 20 polami obowiązkowymi,
  • a i tak na końcu dostajesz maila „czy na pewno, bo mamy super nową ofertę?”.

To nie przypadek. To nie „problemy UX”. To świadome działanie. Bo każdy użytkownik w bazie to dane, a dane to pieniądze. A najlepiej się zarabia na użytkownikach, którzy zapomnieli, że mają konto, ale nadal są targetowani reklamami.

RODO? Tak, jest takie coś...

A przecież prawo jest po naszej stronie. W teorii.

Rozporządzenie o Ochronie Danych Osobowych (RODO) mówi wprost:

  • masz prawo do bycia zapomnianym,
  • masz prawo do sprostowania danych,
  • masz prawo do przenoszenia danych,
  • masz prawo do wglądu w dane, jakie o Tobie zebrano.

Tylko że... co z tego, skoro te prawa są tak często ignorowane? Jeśli nie jesteś prawnikiem (albo nie masz czasu i cierpliwości na wojnę e-mailową z supportem), to zostajesz z kontem-widmem i danymi krążącymi gdzieś po serwerowniach.

W praktyce wygląda to tak: prawo mówi jedno, ale „dark patterns” w interfejsie robią drugie.

Dark patterns – ciemna strona UX

Czym są te całe „dark patterns”? To triki psychologiczne i projektowe, które mają Cię zmanipulować. Klasyki to:

  • Ukrywanie opcji usunięcia konta, jakby była wstydliwym sekretem.
  • Dezorientujące formularze, które wymagają wprowadzenia danych, których nie pamiętasz.
  • Podwójne negacje typu „Nie chcę nie otrzymywać e-maili” (to nie żart, widziałem to na żywo).
  • „Przykro nam, że odchodzisz” i płaczący kotek, bo może jednak się wzruszysz i zostaniesz?

To nie są błędy. To design mający na celu utrudnienie realizacji Twoich praw.

Warto robić swoje:

Nie odpuszczać

Jeśli serwis nie pozwala Ci łatwo usunąć konta, napisz do nich, powołaj się wprost na RODO. Masz prawo żądać usunięcia danych i otrzymać potwierdzenie.

Zgłaszać nadużycia

Zgłaszaj takie przypadki do UODO (polskiego Urzędu Ochrony Danych Osobowych). Można to zrobić online. Im więcej zgłoszeń, tym większa szansa, że coś się zmieni.

Wybierać etyczne usługi

Korzystaj z usług, które szanują użytkownika. Takich, które mają „Usuń konto” tuż obok „Zarejestruj się”. Open source, self-hosted, bez haczyków. Takie istnieją – i warto je promować.

Podsumowując

Internet pełen jest cudów technologii, ale też ciemnych zaułków i cyberpułapek. Chcesz usunąć konto? Życzę powodzenia. Ale pamiętaj – to nie Ty jesteś problemem. To system został tak zaprojektowany, byś czuł się jak złodziej próbujący wyjść przez drzwi.

Ale Ty masz prawo wyjść.
I jeszcze trzasnąć drzwiami.