W świecie, w którym Google wie, co zjadłeś na śniadanie, zanim jeszcze sam to przetrawisz, coraz więcej ludzi zaczyna szukać cyfrowych azylów. Miejsc, gdzie nikt nie czyta twoich maili „dla celów reklamowych”, nie indeksuje twoich plików i nie analizuje twoich kalendarzy, żeby podpowiedzieć ci, kiedy najlepiej pójść do dentysty. Jednym z takich miejsc jest Disroot – skromna, open-source’owa forteca prywatności, stworzona przez ludzi, którzy najwyraźniej naprawdę nie lubią być śledzeni. I dobrze.
Disroot to zestaw darmowych usług internetowych: poczta, chmura, notatki, kalendarz, forum, pastebin, i wiele więcej – wszystko oparte na wolnym oprogramowaniu i zarządzane przez społeczność, a nie zarząd z Doliny Krzemowej. Hosting? W Holandii. Śledzenie? Brak. Reklamy? Nope. Model biznesowy? Dobrowolne datki. Żadnego „zoptymalizowanego doświadczenia użytkownika” polegającego na zamienieniu twojego życia w targetowaną reklamę majtek termoaktywnych.
.
3. **Czekasz.** Zespół Disroot ręcznie aktywuje konta, zwykle w ciągu kilku godzin. Żadnych botów, żadnych automatów.
**Co dostajesz?**
– Maila na domenie disroot.org z IMAP/SMTP.
– Nextclouda jako dysk w chmurze z aplikacjami do dokumentów, kalendarza i kontaktów.
– CryptPad do szyfrowanych notatek.
– Pastebin i wiele więcej….
… no i brak reklam, brak analyticsów, brak trackingów.
Możesz korzystać z tego wszystkiego z poziomu przeglądarki albo skonfigurować klienta e-mail, kalendarz i dysk lokalnie. W kolejnych postach pokażę, jak to wszystko ogarnąć.